Grzegorz Strzelczyk, ks.



bieżące informacje

A A A

Wniebowzięcie Maryi – znak nadziei dla świata

tekst opublikowany: Gość Niedzielny 32(2003),7; wersja bez poprawek redakcyjnych

„Maryja została z ciałem i duszą wzięta do nieba”. U niejednego to zdanie może wywołać wzruszenie ramion. Brzmi jakoś mitologicznie. Zdaje się, że miesza porządek duchowy z materialnym. A poza tym co to ma wspólnego z nami? Jednak ma, i to sporo - trzeba jednak sięgnąć trochę dalej i głębiej, poza samo brzmienie słów...

 

Zacznijmy od odrobiny historii. Wniebowzięcie Maryi zostało uroczyście ogłoszone jako prawda wiary dość niedawno: 1 listopada 1950 roku. Dokonał tego Pius XII w Konstytucji apostolskiej Munificentissimus Deus po szerokich konsultacjach, obejmujących wszystkich biskupów świata. Chodziło bowiem o ogłoszenie prawdy wiary w oparciu przede wszystkim o doświadczenie wiary ludu Bożego. Wprawdzie o wniebowzięciu nie mówi bezpośrednio ani Nowy Testament, ani najwcześniejsza tradycja, jednak prawda o wniebowzięciu wyrasta z nich organicznie, jako pogłębienie zrozumienia Objawienia realizowane w Kościele dzięki działaniu Ducha Świętego. Właściwa definicja dogmatu brzmi: „Niepokalana Matka Boga, Maryja zawsze dziewica, po zakończeniu biegu życia ziemskiego, została z ciałem i duszą wzięta do niebieskiej chwały”.

Fragmentem kluczowym dla zrozumienia definicji, a więc i treści uroczystości Wniebowzięcia, jest niewątpliwie określenie „z ciałem i duszą wzięta do niebieskiej chwały”. Za pomocą pojęć „niebieska chwała”, „niebo” określamy zwykle stan pełni zbawienia, w którym człowiek znajduje się w doskonałej jedności z Bogiem. Nie możemy go osiągnąć o własnych siłach: jest darem Boga, który otrzymujemy dzięki śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, które otwarły nam drogę ku przebaczeniu grzechów. Stan „nieba” możliwy jest dopiero w przyszłym życiu – za życia ziemskiego bowiem jesteśmy zbyt uwikłani w zło i grzech, by go osiągnąć. To „przyszłe życie” realizuje się w dwóch etapach lub formach. Pierwszy dotyczy naszego wymiaru duchowego – duszy i rozgrywa się po śmierci ciała. Już w nim, poprzez „konfrontację” z Bogiem, którą nazywamy sądem szczegółowym, decyduje się ostateczny los człowieka (stan nieba albo stan piekła). Etap drugi otworzy się dla wszystkich na końcu czasów, kiedy Chrystus powróci w chwale i nastąpi powszechne zmartwychwstanie ciał.

Zatem wyznając, że Maryja została wzięta do nieba z ciałem i duszą, wyznajemy, iż jej przypadek jest wyjątkowy. „Omija” bowiem pierwszy etap, w którym jedynie wymiar duchowy człowieka przeżywa pełnię jedności z Bogiem, a ciało „oczekuje” na zmartwychwstanie. Maryja uczestniczy od razu w chwale zmartwychwstania, które ma się dokonać na końcu czasów. W pewnym sensie je wyprzedza.

Jak to możliwe? Czy taki wyjątek nie podważa spójności całej chrześcijańskiej wizji tego, co dzieje się z człowiekiem po śmierci i na końcu czasów? Aby rozwiać podobne wątpliwości konieczna jest refleksja nad zmartwychwstaniem Chrystusa. Nie jest ono zwykłym powrotem do życia, po którym miała nastąpić ponowna śmierć (jak w np. w przypadku Łazarza). Jezus zmartwychwstaje z ciałem, które objawia, iż chodzi o zupełnie nowy sposób istnienia, nieograniczony czasem i materią (pojawianie się mimo drzwi zamkniętych itd.). To właśnie zmartwychwstanie Chrystusa „otwiera niebo”, to znaczy umożliwia człowiekowi dostęp do stanu pełnej jedności z Bogiem. To umożliwienie jest w istocie rzeczy zapoczątkowaniem: sam Jezus jest bowiem pierwszym człowiekiem, który ten stan osiąga (liturgicznym wyrazem tego jest świętowanie wniebowstąpienia Chrystusa).

Jeżeli spojrzymy w tym świetle na wniebowzięcie Maryi, okaże się, iż wyznawanie tej prawdy nie tylko nie podważa chrześcijańskiej wizji czasów ostatecznych, ale może pełnić istotną rolę w jej interpretacji. Co to znaczy bowiem, że Syn Boży stał się człowiekiem, umarł i zmartwychwstał dla nas i dla naszego zbawienia, jak mówi wyznanie wiary? Prawda o wniebowzięciu Maryi pozwala nam lepiej zrozumieć owo „dla nas”, a dokładniej sposób, w jaki się ono realizuje. Wyznając ją, wyznajemy tym samym, iż zmartwychwstanie i wniebowstąpienie Chrystusa nie było czymś wyjątkowym i jednorazowym, dotyczącym tylko Jego losu (a tak mogłoby się wydawać zważywszy, że był człowiekiem i Bogiem jednocześnie, a więc kimś absolutnie wyjątkowym), ale że jest „zaraźliwe”, że rozlewa się jako konkretna szansa także na innych ludzi. Wniebowzięcie Maryi niejako potwierdza, iż zbawienie darowane człowiekowi przez Chrystusa jest skuteczne. Zmartwychwstały zapoczątkowawszy ów ostateczny, duchowo-materialny wymiar istnienia w Bogu wprowadził weń najpierw swoją Matkę. Ale tym samym potwierdził, iż wymiar ten stoi otworem dla wszystkich wierzących.

Wniebowzięcie Maryi ukazuje nam zatem kierunek, w którym zmierzamy i powinniśmy zmierzać. Zmierzamy, bo Bóg pragnie wspólnoty z nami, a więc pragnie także naszego „wniebowzięcia”. Realizować się ono będzie pewnie etapami, poprzez śmierć i zmartwychwstanie na końcu czasów, ale nasze ostateczne przeznaczenie jest takie samo, jak Maryi. Jednocześnie jednak do tego wniebowzięcia powinniśmy zmierzać, bo nie dokona się ono bez naszej współpracy. I tu być może przykład Maryi ma najistotniejsze znaczenie. Wniebowzięcie wieńczy bowiem jej życie, które było przepełnione Bożymi darami, ale które było też jedną wielką odpowiedzią na Boże wezwanie. Wniebowzięcie jest znakiem, że Bóg przyjął tę odpowiedź. I my wezwani jesteśmy na podobną drogę. Wyprzedza nas miłość Chrystusa i Jego dary, na które w żaden sposób nie możemy zasłużyć. Jednak odpowiedź spoczywa w naszych rękach.

Spoglądając na wniebowzięcie Maryi pod nieco innym kątem możemy dostrzec, iż potwierdza ono, że wciąż trwa proces nadchodzenia Królestwa Bożego, owego wolnego od zła, przemienionego świata, do którego wszyscy tęsknimy. Pascha Chrystusa, aż po zesłanie Ducha Świętego, było pierwszym aktem tego procesu. Wniebowzięcie Maryi stanowi akt kolejny. I potwierdza tym samym, że zbliżanie się Królestwa nie ustało po zmartwychwstaniu. Trwa. I jego ostateczne nadejście może nastąpić w każdej chwili – czy to w naszym indywidualnym życiu, poprzez śmierć, czy to w wymiarze powszechnym, poprzez ponowne przyjście Chrystusa na końcu czasów.

Żyjemy w świecie, który ucieka od myśli o końcu, o śmierci, a tą o ostatecznej przemianie świata przez Boga dawno odrzucił. I nieraz ten sposób myślenia zaraża też nas, wierzących, napełniając lękiem przed przyszłością, przed śmiercią i tym co po niej. Wniebowzięcie Maryi stanowi dla nas znak, że możemy i powinniśmy z nadzieją, a może i odrobiną niecierpliwości, oczekiwać nadejścia końca, jako momentu ostateczne zwycięstwa Boga w nas. Ta nadzieja rozpalała życie pierwszych chrześcijan, czyniąc skutecznym ich świadectwo wobec świata. Dziś może trudniej głosić nadzieję zmartwychwstania i Królestwa Bożego, bo wydaje się być sprzeczna z „nowoczesną” wizją świata. Ale ten nowoczesny świat tak samo potrzebuje nadziei. Potrzebuje aby w samym jego sercu chrześcijanie wołali wielkim głosem Maranatha! Przyjdź Panie Jezu!

Komentuj na Facebooku

zamknij
Ten serwis, podobnie jak większość stron internetowych wykorzystuje pliki cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i zmianie ustawień cookie w przeglądarce. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. | Polityka cookies