Grzegorz Strzelczyk, ks.



bieżące informacje

A A A

Jezus-Sługa, czyli królowanie inaczej...

tekst opublikowany: Gość Niedzielny 47(2003),7; wersja bez poprawek redakcyjnych

Władza, autorytet (często narzucane siłą), bogactwo (zdobyte przez ucisk poddanych) – oto wyobrażenia, które zwykle kojarzą nam się z postacią króla. Często nie są to skojarzenia pozytywne. I dlatego możemy czuć się nieswojo, kiedy tytuł królewski przypisywany jest Jezusowi. Jakby coś tu nie pasowało...

A jednak nie możemy po prostu ominąć tego tytułu. Choćby dlatego, że sam Jezus nim się określił. I to w jednym z kluczowych momentów swojego życia: w czasie rozprawy przed Piłatem: „Tak, jestem królem” (J 18,37). Jednak Jezus wyraźnie nie chciał, aby Jego królowanie było przyrównywane do jakiegokolwiek innego ludzkiego panowania. Dlatego, nim wypowiedział te słowa, zaznaczył z naciskiem, że chodzi mu o coś zupełnie innego, niż o polityczną władzę nad narodem żydowskim i Palestyną: „Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom” (J 18,36). Zatem Jezus jest królem, ale inaczej – Jego królowanie należy do zupełnie innego porządku, niż ten, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Nasza początkowa intuicja była więc słuszna: zwykłe wyobrażenia o królewskim panowaniu jakoś do Jezusa nie pasują... Dlaczego więc używał w stosunku do siebie tego tytułu? A może inaczej: na czym polega królowanie w rozumieniu samego Jezusa (a tym samym: na czym królowanie powinno polegać)?

Na szczęście sam Jezus rzuca nieco światła na te kwestie. Kiedy wśród uczniów wybucha spór o pierwszeństwo, On wskazuje na czym powinno polegać panowanie: „Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym” (Mt 20,25-27). Pierwszeństwo, panowanie i królowanie należy do tego, kto oddaje się na bezinteresowną służbę braciom. Możemy sobie tylko wyobrażać, jak wielkim zaskoczeniem dla słuchaczy Jezusa musiało być takie odwrócenie porządku! Jednak Jemu nie chodziło o rewolucję, o wywracanie układów społecznych. Raczej o przemianę serca, przemianę mentalności na podobną do Jego. Dlatego w następnym zdaniu wskazywał wyraźnie na siebie, jako model takiej postawy: „na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”.

Szczytem królowania jest więc oddanie życia innym i za innych. Zatem paradoksalnie scena, w której żołnierze drwiąc z Jezusa ubierają go w płaszcz purpurowy i nakładają koronę z ciernia, oddaje doskonale istotę Jego królowania. Podobnie jak napis na krzyżu: „król żydowski”. Wyszydzony, zbity, w obliczu nieuchronnej i straszliwej śmierci nie wyrzeka się miłości do tych, którzy pozbawiają go życia. Przebacza. Powierza ich Ojcu. Za nich przelewa krew i za nich umiera: sługa do końca. To właśnie Jezus ukrzyżowany jest prawdziwym królem. Jego zmaltretowane i poniżone człowieczeństwo jest jednak zwycięskie: wytrwało do końca w wierności Ojcu i w wierności ludziom, których umiłował.

I to właśnie owo największe uniżenie Jezusa jest jednocześnie Jego wywyższeniem. Doskonale ujął to św. Paweł: Jezus „ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi (...), uniżył samego siebie (...) aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych” (Flp2,7-10). Jeżeli Chrystusowi należy się tytuł królewski i królewska chwała, to nie ze względu na władzę, bogactwo, czy potęgę, ale ze względu na uniżenie w miłości do końca, ze względu na pochylenie się nad człowiekiem marnym, słabym i grzesznym, aż po śmierć...

I jeśli ta śmierć była szczytem Jezusowego królowania, to była też prawdziwym początkiem Jego królestwa. Św. Jan zapisał takie słowa Jezusa: „Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” (12,31-32). Wzmianka o wywyższeniu ponad ziemię jest jasną aluzją do ukrzyżowania, a „władca tego świata” to Szatan, który aż do tego momentu uciskał człowieka w swym królestwie grzechu i śmierci. Zmartwychwstanie ostatecznie skruszyło panowanie Złego i zapoczątkowało przemianę świata w królestwo Chrystusa, które on „nabył własną krwią” (Dz 20,28).

Od momentu tego zwycięstwa panowanie Jezusa wsącza się w świat, w ludzkie serca, które są ku Niemu pociągane nieodpartą siła miłości objawionej na krzyżu. I królestwo, które jeszcze przed śmiercią Jezusa było w sposób oczywisty „nie z tego świata”, zaczyna wchodzić w ten świat. Powoli i nieuchronnie. Działając w ludzkich sercach poprzez Ducha Świętego Jezus ocala okruchy dobra rozsiane w świecie, pogubione gdzieś w głębinach naszych serc. Każdy gest miłości, służby, zwykłego poświęcenia dla najbliższych albo życzliwości wobec nieznajomych zostaje przez Niego skwapliwie dostrzeżony i ocalony. To fragmenty, z których powstaje Chrystusowe królestwo. Każdy człowiek, który szczerym sercem podąża za Ewangelią, albo z takimż sercem szuka dobra, prawdy, sprawiedliwości, wchodzi pod panowanie Chrystusa-Sługi. I nic już nie wyrwie go z Jego ręki, bo – jak pisze św. Paweł – „ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 8,38-39).

Żyjemy w czasach, w których proces budowania królestwa Chrystusa wciąż trwa. Odczuwamy to zmagając się ze złem we własnym sercu, dostrzegamy w walce dobra ze złem w świecie. I chyba właśnie temu wstrząsanemu niepokojem światu, tym naszym rozdartym nieraz sercom, potrzebne jest głoszenie i świętowanie Chrystusa jako Króla. Bo jest to głoszenie nadziei, iż nasze codzienne zmagania o dobro mają sens, bo zostają w Chrystusie ocalone. I że kiedyś przyjdzie czas, kiedy On zakróluje nad każdym sercem, nad każdą sprawą. Kiedy objawi się w pełni jako Król wszechświata, który podniósł każdego przybitego złem człowieka, który wyrwał nieprawość z każdego serca. To będzie kres naszego trudu, kres naszych łez, kres naszej niepewności: w Chrystusie Jezusie – naszym Królu.

Komentuj na Facebooku

Ten serwis, podobnie jak większość stron internetowych wykorzystuje pliki cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i zmianie ustawień cookie w przeglądarce. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. | Polityka cookies